basiek
Administrator
Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:13, 06 Mar 2011 Temat postu: Wizja czy rzeczywistość? Oko w oko z Ferumbrasem. |
|
|
Cytat: | Senne doliny we mgły wtulone,
stroją się w barwne szaty jesieni,
wśród drzew sztandary rozwieszone
płoną od żółci i czerwieni. |
Powyższy wiersz nie ma nic wspólnego z tym, co chcę Wam przekazać, ale mniejsza z tym... Przejdźmy więc do sedna mojej wypowiedzi.
Każdy z Was słyszał pewnie o pewnym magu. Wiecie pewnie również, że na imię mu Ferumbras. Jednak czy wielu z Was spotkała go osobiście, czy może znacie go z opowieści? Jeżeli to drugie, to w waszych mózgach właśnie tworzy się obraz pięknie odzianego w czerwone szaty obszyte złocistą nicią, starszego pana z długą siwą brodą, który podpiera się swoją stalową laską. Jednak czy Wasz obraz tego czarodzieja jest prawdziwy, czy jest to tylko postać opisana przez bardów pod wpływem upojenia alkoholowego? Otóż ja, podczas jednej z wypraw stanąłem z nim oko w oko. Pokażę Wam zatem część mojego dziennika, który niegdyś prowadziłem.
Cytat: | 21.06.1248
Dzień zapowiadał się normalnie, nic nie zapowiadało katastrofy która miała nadejść. Obudziło mnie ćwierkanie ptaków i radosne pokrzyki dzieci bawiących się na ulicach Thais. Po drugiej stronie domu jechał właśnie orszak Queen Eloise. Najprawdopodobniej królowa jechała na spotkanie z Tibianusem III. Niechętnie zwlokłem się z łóżka. Założyłem dzienne szaty i wyszedłem do karczmy Froda. Człowiek nie wielbłąd, pić musi, a dodatkowo nie jadłem jeszcze śniadania. Nieco po godzinie 15:00 zjawił się na czarnym rumaku posłaniec maga Eremo z Cormayi. Wręczył mi list i bez słowa odjechał. Coś musiało się stać, Eremo zawsze powiadamia o rzeczach ważnych i niecierpiących zwłoki. Drżącymi rękoma otworzyłem kopertę i zacząłem czytać:
"Ferumbras pojawił się w swojej cytadeli na Kharos, wyczuwam potężne zawirowania energii. Szykuje się coś złego!"
Posłaniec czarodzieja odwiedził jeszcze paru wojowników. Po jego wizycie wszyscy, włącznie ze mną przygotowali zbroje i naostrzyli broń. Stajenny przyprowadził mi przygotowanego konia i razem z innymi wyruszyłem do najbliższego portu, gdzie czekał na nas statek płynący na wyspę Ferumbrasa. Podróż trwała kilka godzin, a podczas niej niebo spowiły czerwone chmury. Pomyślałem, że już wszyscy mieszkańcy Tibii wiedzą co się stało i szukają schronienia, w razie naszego niepowodzenia. Przed wieżą czarnoksiężnika czekała cała śmietanka rycerstwa tibijskiego wraz ze znakomitymi magami i paladynami. Dowództwo nad misją przypadło mi. Zebraliśmy się wszyscy w jednym miejscu i szczegółowo omówiliśmy plan działania. Podzieliliśmy się na trzy grupy. Mieliśmy spotkać się tuż przy wejściu do komnaty maga, idąc inną drogą i eliminując po drodze wszystkie plugawe stworzenia. Zgodziliśmy się, że taktykę na pokonanie arcymaga opracujemy przed jego komnatą.
Wraz ze swoją grupą wszedłem do cytadeli. Było to miejsce straszne, na ścianach wisiały gnijące trupy i rozpadające się szkielety. Marmurowa posadzka była brudna od zeschniętej krwi. Było pełno szczurów, które spożywały resztki zabitych ciał ludzkich i zwierzęcych. Podążając wzdłuż tych ponurych korytarzów zaskoczyła nas grupa demonów. Złapałem klingę mojego miecza, ale... była jakaś dziwnie zimna. Nagle mojego kompana ugodził w plecy lodowy pocisk. Szybko odwróciłem się i przeciąłem powietrze mieczem... dało się usłyszeć stuknięcie, a po chwili na ziemi leżał martwy warlock. Sytuacja już na początku była ciężka, a nie dotarliśmy jeszcze do górnych pięter fortecy. Ogniste pociski latały tuż obok naszych głów, a demonów ciągle przybywało. Po zaciętej walce udało nam się odesłać stwory do piekieł. Nagle przed nami pojawił się Eremo, który powiedział:
" Musicie się spieszyć! Ferumbras staję się coraz bardziej potężny! Na Thais zmierzają hordy orków, a przy Liberty Bay pływają pirackie statki widmo!
Gdy wypowiedział te słowa, huknęło, pojawił się gęsty obłok, a czarodziej zniknął. Przez chwilę staliśmy w bezruchu, jakby słowa przed chwilą usłyszane zamroziły nasze myśli. Po chwili jednak otrząsnęliśmy się i ruszyliśmy dalej. Niestety stało się coś czego nie przewidzieliśmy. Na naszej drodze stanęło coś o wiele potężniejszego od właściciela cytadeli na Kharos, a była to... cytadela na Kharos. Tak! Zgubiliśmy drogę. Postanowiliśmy chwilę odpocząć. Dobrze, że w naszej grupie był mag. Udało nam się nawiązać telepatyczne połączenie z drugą grupą. Dowiedzieliśmy się, że zginęły dwie osoby. Informacja ta bardzo nas przygnębiła, zrobiło się jakoś tak smutno i poważnie. Wszyscy wiedzieli, że mogą zginąć w każdym momencie. Druga grupa poinformowała nas, że są już blisko komnaty arcymaga...
Kiedy wyruszyliśmy dalej okazało się, że teleport do głównej sali znajdował się parę korytarzy dalej. Były one stosunkowo słabo strzeżone. Pewnie czarnoksiężnik nie spodziewał się, że ktoś przełamie jego strażników na niższych piętrach. Jednak trzeba być zuchwałym, żeby na górnych piętrach osadzić szkielety i garstkę orków. Po krótkiej chwili dotarła do nas druga grupa. Twarze moich kompanów były wyraźnie zmęczone, każdy chciał położyć się w swoim łóżku i spać. Nikt tego nie powiedział otwarcie, ale każdy tak myślał. W czasie oczekiwania na przybycie trzeciej grupy mieliśmy trochę "wolnego czasu". Oddaliłem się trochę od towarzyszów i usiadłem na starym kamieniu. W mojej głowie cały czas pobrzmiewały słowa Eremo. Pomyślałem sobie o rycerzach, którzy musieli bronić stolicy kontynentu przed plugawymi orkami. Ujrzałem również morską bitwę między dzielnymi żeglarzami z Liberty Bay, a upiornymi zjawami i piratami.
Po niecałej godzinie zjawiła się grupa trzecia. Tam na szczęście wszyscy przybyli żywi, z paroma siniakami i zadrapaniami. Szybko zebrała się grupa dowodząca i zaczęliśmy opracowywać plan działania. Pewien mięśniak, którego imienia nie pamiętam zaproponował, abyśmy wszyscy wbiegli do sali i rzucili się na Ferumbrasa... a propos, ten czar zamrożenia jest naprawdę cudowny! Po ciągnących się w nieskończoność minutach spędzonych na dyskusji jak zwalczyć czarodzieja byliśmy gotowi. Ustawiliśmy się przed portalem i z niepewnością ruszyliśmy naprzód.
Przeniosło nas do komnaty. Szybko przyjęliśmy swoje pozycje, ale... gdzie jest Ferumbras! Przecież... tutaj jest tylko młodzieniec w zwykłej koszulce i jeansach z dziurami na kolanach. Byliśmy delikatnie mówiąc zdezorientowani. Młodzieniec siedział przy stole i czytał gazetę popijając ziołową herbatą. My dalej staliśmy jakby lodowe pociski ugodziły nas prosto w pierś. Chłopak wstał i zaczął przechadzać się po komnacie z delikatnym uśmiechem na ustach. Otrząsłem się, a między nami rozpoczęła się krótka dyskusja.
- Kim jesteś?! - zapytałem z niepokojem.
- Ja? Jestem jedynie materią - odpowiedział.
- Mów po ludzku! - krzyknąłem.
- Śmiesz podnosić na mnie głos?! - odwdzięczył się głośniejszym krzykiem - jestem w stanie jednym ruchem ręki powalić całą twoją wesołą kampanię!
- Kim jesteś? - powtórzyłem lekko przestraszony
- Mówią mi Ferumbras...
Nagle jeden z naszych wydał okrzyk i rzucił w stronę czarodzieja ognistą kulę. Ten skinął ręką i zatrzymał ognisty pocisk. Drugą ręką wytworzył błyskawicę, która ugodziła rycerza. Staliśmy przerażeni... Nasze wszystkie plany, które przez tyle czasu omawialiśmy legły w gruzach. Ferumbras zdawał się być rozwścieczony. Jego oczy zapłonęły czerwonym kolorem. Nagle... usłyszałem potężny huk, który zwalił się na ziemię...
Odzyskałem przytomność... gdzie ja jestem? Co?! Leże we własnym łóżku... co się dzieje? Auaaa, moja głowa, przeszywa ją potworny ból. Czułem się jakoś dziwnie. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem dzieci bawiące się nieopodal. Po drugiej stronie domu jechał właśnie orszak Queen Eloise. Najprawdopodobniej królowa jechała na spotkanie z Tibianusem III. Założyłem dzienne szaty i wyszedłem do karczmy Froda. Człowiek nie wielbłąd, pić musi, a dodatkowo nie jadłem jeszcze śniadania. Nieco po godzinie 15:00 zjawił się na czarnym rumaku posłaniec maga Eremo z Cormayi. Wręczył mi list i bez słowa odjechał. Coś musiało się stać, Eremo zawsze powiadamia o rzeczach ważnych i niecierpiących zwłoki. Drżącymi rękoma otworzyłem kopertę i zacząłem czytać:
"Ferumbras pojawił się w swojej cytadeli na Kharos, wyczuwam potężne zawirowania energii. Szykuje się coś złego!"
[...]
Ustawiliśmy się przed portalem i z niepewnością ruszyliśmy naprzód. Przeniosło nas do komnaty. Od razu rzuciliśmy się w wir walki. Jak na dziadka z długą brodą o lasce w aksamitnych szatach, które z pewnością ograniczały ruchowo, czarnoksiężnik był naprawdę żwawy. Zaklęcia świstały między głowami. Cały czas piszczało w uszach od potężnych eksplozji. Nasi padali na posadzkę bez życia jeden po drugim. Arcymag jednak coraz bardziej opadał z sił. W końcu jego magiczna bariera została przełamana, a jego ciało przeszyło kilkanaście mieczy. Czarnoksiężnik padł na ziemię bez tchu. Staliśmy bezmyślnie jeszcze przez kilkanaście minut. Po krótkim czasie jeden po drugim udawaliśmy się do teleportu. Podszedłem do niego i ja. Wkroczyłem w portal i...
[...]
Obudziło mnie ćwierkanie ptaków i radosne pokrzyki dzieci bawiących się na ulicach Thais. Po drugiej stronie domu jechał właśnie orszak Queen Eloise. Najprawdopodobniej królowa jechała na spotkanie z Tibianusem III... |
Obudziłem się z ogromnym bólem głowy, pięć dni po dacie zapisanej na górze notatnika. Dzień ten całkowicie wymazał się z mojej pamięci. Nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie "Co się ze mną działo 21.06.1248 roku?". Jednak skąd pojawił się ten wpis? Został on zapisany moimi rękoma? Czy był on jedynie snem? Czy była to może wizja rzeczywistości? Tylko, która z nich jest prawdziwa?
Polecam nad tymi pytaniami pomyśleć trochę głębiej i zadać je sobie nie tylko przez pryzmat Tibii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|